Izabela Rasała z Oleśnicy zwycięzcą I etapu plebiscytu Osobowość Roku 2017
Wśród nominowanych w kategorii biznes z powiatu oleśnickiego jest Pani Izabela Rasała, właścicielka sklepu „Bazarek u Niny” w Oleśnicy. Ta nominacja zwyciężyła wśród wielu innych postaci biznesu działających na terenie powiatu oleśnickiego. Głosujący na Panią Izabelę docenili jej innowacyjność w prowadzeniu sklepu i niekonwencjonalny sposób przekonywania do zdrowego odżywiania się.
Odwiedziliśmy Panią Izabelę w jej Bazarku w Oleśnicy i poprosiliśmy o odpowiedź na kilka pytań.
Proszę przyjąć gratulacje za nominację i zwycięstwo w Plebiscycie Gazety Wrocławskiej za innowacyjność w biznesie na szczeblu powiatowym. Jak się Pani z tym czuje?
Tak chcieli Bazarkowicze i mamy to.
Co było przed „Bazarkiem”?
Wiele niepotrzebnych i niekochanych prac. Wiedziałam, co chcę robić, więc nigdzie nie byłam szczęśliwa.
Co sprawiło, że wystartowała Pani z „Bazarkiem u Niny”?
Zgoda Taty. Z założenia był to pomysł na mały rodzinny, przyjacielski biznes oparty na współpracy zaufanych osób. Nikt nie jest w stanie poprowadzić firmy samemu.
Czy był to typowy warzywniak? Czy od początku na Bazarku były kiszonki?
Początkowo był to zwykły sklep z zamiarem ewaluowania. Przypominam, że jestem na rynku od 8 miesięcy. Kiszonki pojawiły się po 2 miesiącach - to były ogórki robione wg receptury znanej mi od prawie 40 lat. Były za dobre i nie nadążałam kisić. Tak się zaczęło.
Czyli posiada Pani doświadczenie w przygotowywaniu przetworów? Może w młodości rodzice przekazali Pani wiedzę jak robić zdrowe i pełne witamin przetwory? Na portalu społecznościowym wspomina Pani o smakach dzieciństwa, cyt. „pachnący żytem chleb”. Czy to prawda? Czy to jest źródło wiedzy i inspiracji?
Mieszkam na wsi. Wychowałam się na sporym tradycyjnym gospodarstwie rolnym. Oprócz uprawy ziemi, hodowaliśmy zwierzęta. Większość tego, co jadłam pochodziło z własnej zagrody, nawet mąka była nasza. Miałam 3 lata jak zaczęłam pomagać w rodzinnym gospodarstwie. Na wsi każdy szybko zbiera doświadczenie.
Czyli są to przepisy sprawdzone. A czy trochę Pani eksperymentuje?
To są tajne informacje. Zapraszam na warsztaty, które organizuję, tam się można dowiedzieć wszystkiego.
Jak zaczęła Pani docierać do klientów ze swoimi produktami – kiszonkami? Co przekonuje klienta do zakupu tych słoików pełnych różnorodnych warzyw i owoców?
Najlepsza reklama to ta pantoflowa, zatem zainwestowałam w Bazarkowicza. Owszem, pojawiły się w prasie artykuły sponsorowane, aby przybliżyć nieco naszą działalność i pokazać się na rynku, że jesteśmy, funkcjonujemy i dobrze się dla Was mamy. Ale najważniejszy jest dla nas Bazarkowicz i jego kubki smakowe, on musi wiedzieć, że my nie trujemy.
Czy klienci szukają porady u Pani? Czy poleca Pani swoim klientom konkretne kiszonki, np. na odporność, witalność, bóle reumatyczne, itp? Czy nie obawia się Pani, że któregoś dnia przyjdzie klientka i powie, że nie pomogło?
My „Kiszonkożercy” doskonale się znamy. Wiemy o sobie bardzo dużo - jak w rodzinie. W miarę możliwości jeżeli mogę w czymś pomóc - pomagam z całego serca. Tu (w sklepie, przyp. red.) zjawia się zawsze wyjątkowy człowiek, bratnia dusza, łapiemy na tych samych falach. Pytanie o obawy mnie rozbawiło. Ne spotkała mnie taka sytuacja i wiem, że nie spotka.
Prowadzi Pani również fanpage’a na portalu społecznościowym. Wchodzi Pani w dialog z potencjalnym klientem. Kisząc kapustę zaprasza Pani za 4 tygodnie na ukiszoną. Dzieląc się w sieci z czytelnikiem swoimi codziennymi czynnościami i przemyśleniami buduje Pani więź z nimi. Klienci uczestniczą w pani pracach, przygotowaniach – oglądają to. Jest to chyba dobry sposób na budowanie zaufania? Czy pisze Pani na portalu społecznościowym od początku powstania Bazarku?
Jak już wspomniałam relacja z Bazarkowiczem jest dla mnie najważniejsza. Facebook istniał jeszcze zanim otworzyłam sklep. Jesteśmy jedną rodziną i chcemy wiedzieć, co się dzieje.
Weszła Pani w interakcje z osobami, które potrzebują pomocy. Rozwiązuje Pani ich problemy. Czy zauważa Pani tą zależność, że prowadzi Pani biznes też w sieci, jednocześnie zapraszając do siebie na zakupy do Bazarku? Jest to zdolność, którą mało kto posiada.
Nie wiem, co odpowiedzieć - robię to, co lubię.
Czy miała Pani swój biznesplan? A może życie i biznes potoczyły się same?
Biznesplan ma już prawie 40 lat. Miałam 3 lata, jak skonkretyzowałam swoje życiowe plany i wiedziałam, że chcę typowy wsiowy sklep, gdzie będę przywoziła nasze rodzime produkty nieoszukiwane, nietrujące. Będziemy wspólnie jeść z jednej beczki. Podstawowa zasada - jesteś tym, co jesz, a właściwie wchłaniasz. Ja nie jestem śmietnik i mój Bazarkowicz też nie jest śmietnik. Każdy
z nas ma ochotę przeżyć te parszywe czasy napatroszone chemią i poszukiwać rzeczy, które są jadalne.
W Pani wypowiedziach przejawia się ton pomocy innym ludziom. Często wraca Pani do stwierdzenia: dobro dajesz, dobro wraca. Czy jest Pani osobą, która lubi dzielić się z innymi, pomagać im?
Myśli pan, że jest inaczej? Ja tego nie wymyśliłam, to zasada stara jak świat i sprawdza się. Człowiek nie jest w stanie funkcjonować sam, bez pomocy innych. A pomoc zawsze przychodzi z nieoczekiwanej strony. Dobro zawsze wraca - co posiejesz, to zbierzesz. Przypowieść o siewcy.
Była Pani ofiarodawcą bonu na 3 litry kiszonki na WOŚP. Czy dobrze został wylicytowany?
Nie mnie to oceniać.
Po zdjęciach na portalu społecznościowym można zauważyć, że rozwija Pani Bazarek. Nowe zakupy: regały, szatkownica, powiększony asortyment na półkach, nowe wdrażane pomysły. Zadbała Pani o wizerunek firmy: wizytówki, etykiety słoikowe, gadżety reklamowe. Czy czuje się Pani z tym dobrze? Nakręca to Panią pozytywnie do dalszego działania?
Czuję się jak ryba w morzu. Bazarek to moje dziecko i nie wyobrażam sobie, by mogło stanąć w miejscu, załamałabym się. Największe hity dopiero nadejdą, niech się tylko wiosna zacznie.
To znaczy, że przybywa Bazarkowi klientów, wzrastają obroty, jest coraz więcej pracy? Jak zamierza Pani poradzić sobie z tym? Czy zatrudnia Pani kogoś? Plany na najbliższe miesiące?
Nie wyjawiam planów. Powiem tylko tyle, że wsłuchuję się w głosy i potrzeby mojej Bazarkowej rodziny i chcę im sprostać. To nasze wspólne miejsce, które razem budujemy.
Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesów.
Teraz Pani Izabela ma szansę na główną wygraną, ponieważ zwycięzcy z poszczególnych kategorii będą poddani głosowaniu w finale na osobowość roku Dolnego Śląska.
W czwartek, 15 lutego o godz. 20.00. dowiemy się, kto zostanie OSOBOWOŚCIĄ ROKU na Dolnym Śląsku w 4 kategoriach: kultura, działalność społeczna i charytatywna, samorządność i społeczność lokalna.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj